Lakierow Essie chyba nie trzeba nikomu specjalnie przedstawiac, oprocz pieknych kolorow odznaczaja sie rowniez dobra jakoscia, choc zdazaja sie im i bubelki.
W swojej kolekcji mam sporo lakierow z tej firmy, a na Cute as a Button chorowalam chyba ze dwa lata, odkat zobaczylam go w Glamour i kupilam w hurtowni kosmetycznej w zeszlym roku, pomimo ze mialam juz bardzo podobny kolor (California Coral).
No i w zeszlym roku uzylam go moze ze dwa razy, spisywal sie bardzo dobrze, choc musze przyznac ze jak kazdy chyba kremowy lakier z Essie troche sie ciagnol i ciezko bylo uzyskac cienkie warstwy.
Dzisiaj siegnelam po raz pierwsy w tym roku po ten lakier, troche ciezko sie rozprowadzal, choc nie moge narzekac na konsystecje- raczej nie zgestnial i nie wysechl, nalozylam jak zwykle dwie warstwy wysechl tez raczej normalnie (czekam zazwyczaj 1 godzine ), paznokcie wygladaly ok.
Niestety po kilku minutach zauwazylam ze sie jak gdyby "odkleil" od kilku paznokci i zrobil sie jakby "gumowy". Musze przy tym zaznaczyc ze nie moczylam rak w wodzie ani nie wykonywalam zadnych prac domowych,
Szkoda mi go troche bo ma sliczny kolor, na zdieciu niestety wyglada na pomaranczowy, sprobuje go jeszcze nalozyc na baze z Essie, a w ostatecznosci na paznokcie u stop.
Wiem ze teraz kroluja wszystkie odcienie niebieskiego i miety ale uwazam ze ten kolor jest idealny na lato do opalonej skory.
:(
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz