DENKO
BODY
Nie moge znalezc opakowan po balsamach do ciala, tych tez idzie mi duzo, ale o kilku produktach do ciala musze tu napisac zanim tez gdzies sie zawierusza.
Oba te produkty to "blast from the past", uzywalam ich w dawnych czasach kiedy jeszcze mieszkalam w Polsce i oba sobie bardzo chwalilam.
Podejrzewam ze scrub z St Ives to byla zupelnie inna wersja, byc moze zadnych wersji nie bylo tylko jedna, pamietam tylko ze byly bardzo modne i mialam rownez pilling do twarzy. Ten kupila moja corka, zaczela uzywac i..... ja musialam dokonczyc. Kosmetyk jest poprawny sciera cos tam, nadmiernie nie pachnie, taki zwyklaczek. Czasem tylko moja skora byla lekko podrazniona, ale to chyba bardziej od nadmiernego tarcia. Nie wiem czy jest wydajny, ja chcialam go szybko zuzyc, wiec nakladalam go sporo. Troche problemu jest tylko z umyciem wanny, bo osiada brzydko wszedzie.
Tego scrubu napewno nie kupie i nie znaczy to wcale ze uwazam go za zly, poprostu wole uzywac fusow z kawy.
Lady Speed Stick to kedys byly moje ulubione dezodoranty, potem na dlugie lata musialam o nich zapomniec i nagle w zeszle wakacje znalazlam w polskim sklepie.
Natychmiast kupilam dwa, oczywiscie dla siebie i corki, ale ona nie chciala, nie lubi dezodorantow w tzw "mydelku".
Ta wersje-ph ACTIVE- bardzo polubilam, poniewaz robil to do czego zostal stworzony, i zapach przyjemny, do tego jeszcze bardzo wydajny. Drugiej wersji tak bardzo nie polubilam, ten jest juz wciagniety na liste produktow z Polski.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz